Co przychodzi Ci na myśl, gdy słyszysz „coaching”? Może widzisz mówcę motywacyjnego, stojącego w blasku reflektorów i mówiącego, że możesz wszystko? Albo jakieś szemrane techniki naginania Twojej woli? Albo superdrogie spotkania z kimś, kto prawi komunały?
A co by było, gdyby coaching był rozwiązaniem na Twoje twórcze blokady?
Coach nie jest mówcą motywacyjnym
Czasem mam wrażenie, że pracuję z ideami, które są nowatorskie, ale mają średni odbiór społeczny. Od 9 lat tłumaczę pisarzom i czytelnikom, że self-publishing nie oznacza grafomaństwa, vanity publishingu i wrzucania pieniędzy w błoto. Jeśli dobrze zaplanujesz proces, możesz wydać książkę na własnych warunkach. Niby proste, ale ile ja już przeprowadziłam dyskusji, w trakcie których broniłam honoru self-publishingu…
A teraz coaching. Większość osób w Polsce dostaje wysypki na samo brzmienie tego słowa. Bo też większość z nas po prostu nigdy nie dowiedziało się, na czym polega taki sposób pracy, a za to docierały do nas informacje o samozwańczych coachach aka mówcach motywacyjnych. „Możesz być kim chcesz, szczęście zależy od Ciebie, jesteś zwycięzcą, daj pieniądze”.
Też tak na początku długo myślałam o coachingu. Mówiąc wprost: strasznie się z coachingu nabijałam. Mam alergię na uniwersalne prawdy, złote rady i filozoficzne oczywistości. Aż w końcu ktoś mi porządnie wytłumaczył, na czym coaching polega. Coaching to po prostu narzędzie do pracy nad osobistymi celami. W ostateczności szalenie proste, ale skuteczne. Klient przychodzi do coacha. Z jego pomocą klient określa, jaki jest jego cel. A później sam (tylko tak troszeczkę prowadzony przez trenera), określa plan działania, aby cel osiągnąć.
O co w coachingu chodzi?
A wiecie, co mi się najbardziej w coachingu podoba? Że coach nie może dawać rad. Nie może oceniać. Właściwie dba tylko o przebieg sesji, o wydobycie z klienta jego celu i planu działania, zgodnego z klientem. Jak? Tylko zadaje pytania.
Nie ma babrania się w przeszłości. Pracuje się nad tym, co tu i teraz, aby klient zaplanował przyszłość w zgodzie ze sobą. Coaching zakłada, że każdy jest wystarczający (nie trzeba go naprawiać) i ma odpowiednie zasoby, aby samodzielnie zmienić to, co chce zmienić. I że każdy jest odpowiedzialny za swoje życie, chociaż w zakresie zmiany jest tylko to, co jest zależne od nas. Coach nie powie, że możesz wszystko, zmienisz świat dobrym nastawieniem i siłą pozytywnego myślenia. Są sprawy, które są całkowicie niezależne od nas. I takie, które możemy zmienić. Czasem okazuje się, że w możemy więcej niż zakładamy, bo sobie pewne sprawy opowiedzieliśmy z niekorzyścią dla nas (tzw. przekonania, które blokują nas w działaniu).
Dlaczego zostałam coachem?
I teraz wchodzę ja. Od dawna brakowało mi narzędzia, dzięki któremu mogłabym pracować z autorami na nieco innym poziomie. Kurs to przekazywanie wiedzy. Warsztaty – ćwiczenie nowych umiejętności. Konsultacje – omówienie konkretnego problemu i znalezienie rozwiązania. Mentoring – praca nad konkretnym projektem razem z autorem.
Ale czasem trafiały mi się tematy, którymi nie umiałam zarządzić. Twórcy przynosili na nasze spotkania warsztatowe lub konsultacje: brak wiary siebie, blokady pisarskie, stres związany z wydawaniem. Mam kompetencje, żeby doradzać w kwestiach wydawniczych, ale… Chciałam pomóc autorom, jednak w tym samym momencie nie chciałam ich skrzywdzić poprzez doradzanie w tak indywidualnych i osobistych sprawach. Jak mogę powiedzieć komuś, jak ma żyć, skoro sama wciąż się tego uczę?
Tu przyszedł coaching. Poczułam dużą ulgę, gdy zrozumiałam, na czym polega – bez doradzania, bez szkolenia, bez udzielania rad, bez wciskania kitu. Masz problem, zdefiniujmy go, zrobisz plan działania po swojemu, a ja pomogę Ci przejść przez proces. Proste? Proste.
Skończyłam kurs coachingu organizowany przez Meritum. Kurs ma akredytację ICF (międzynarodowej organizacji zrzeszającej kursów. I szalenie się cieszę, że mogę nazwać się coachem.
Coaching a twórcy
Gruntowanie nauczyłam się czym coaching jest i zrozumiałam, jak może pomóc w mojej pracy z autorami. Blokady twórcze i wydawnicze dopadają wielu twórców. Brak wiary w książkę, strach przed promocją… Rodzina, która przeszkadza w pisaniu i nie wierzy w sukces publikacji. Brak czasu oraz motywacji. Znacie to? Po pracy z autorkami tą metodą wiem, że coaching sprawdza się w praktyce. Przynosi dobre rezultaty. Nagle znajdują się chęci na pisanie, wydawanie, otwartość na promocję i czas na twórczość. A wszystko dzięki kilku celnie zadanym pytaniom.
Odpowiedzi, jak sobie z tym poradzić, nie znajdziesz nawet na najlepszym kursie świata. Bo każdy ma za sobą inne doświadczenie i znajdzie inne sposoby, aby osiągnąć to, co na ten moment chce.
Zastanawiasz się, czy coaching jest dla Ciebie?
Zapisz się na bezpłatne konsultacje.
kingarak.pl