Monika Lis jest modelowym self-publisherem. Napisała powieść, zaplanowała proces wydawniczy, kampanię crowdfundingową i świetną promocję. Nagrywa piosenki, przygotowuje mapę i opowiada o swoim projekcie w mediach. A „Koniec świata” jest interesującą powieścią dla wszystkich, którzy jak Melania (główna bohaterka) zakochali się w Bieszczadach lub uważają, że w życiu należy kierować się tradycyjnymi wartościami. Melania jest trochę niedzisiejsza – zamiast kariery w korpo – chce tworzyć muzykę, zamiast podążać za głosem serca – zachować wierność. Jest taką dorosłą (i polską) wersją „Ani z Zielonego Wzgórza”… Zapraszam na wywiad z Moniką Lis, autorką powieści.

Jak przyszedł do Ciebie pomysł na powieść?

Wyjechałam jesienią w Bieszczady, aby podjąć ostateczną decyzję, czy chcę pisać doktorat z filozofii czy nie. Uznałam, że jednak kariera naukowa to nie jest sposób na życie dla mnie i nie napiszę doktoratu. Kiedy wróciłam do domu, w trzy tygodnie napisałam powieść. Zupełnie tego nie planowałam, można więc powiedzieć, że ona do mnie przyszła nieproszona… Po prostu czułam, że muszę usiąść przed komputerem i napisać to wszystko, co kłębi mi się w głowie. Usiadłam. Napisałam. I tak powstał „Koniec świata”.

Czy mogłabyś mi opowiedzieć jak powieść do Ciebie przyszła? Najpierw pomysł, dialog, czy cała fabuła?

Przyszła do mnie historia dziewczyny, która chociaż jest w stałym związku, zakochuje się w innym. Od razu też wiedziałam, że akcja będzie dziać się w Bieszczadach. Miałam ramową wizję co się będzie działo po kolei, poszczególne sceny i dialogi pojawiały się wtedy, kiedy siadałam już do pisania. Były momenty, kiedy bohaterowie wymykali mi się spod kontroli i robili coś, czego nie planowałam… Pisałam chronologicznie, z małymi wyjątkami. Czasem zostawiałam jakiś dzień górskiej wędrówki na później, czekałam, aż będę gotowa na jego opisanie i wtedy do niego wracałam. Sceny zimowe powstały jako ostatnie, postanowiłam je dopisać jak reszta była gotowa.

Oryginalnie główna bohaterka miała na imię Jagna, a nie Melania, później imię zmieniłam zgodnie z sugestią redaktorki. Początek powieści też był inny, drętwy, bo jak go pisałam byłam jeszcze nierozpisana i zupełnie go później zmieniłam.

I jak wyglądał proces pisania?

Gdy pisałam zupełnie zatarły mi się granice między światem realnym a fikcyjnym. Z jednej strony to było fascynujące, ale z drugiej niepokojące, Przez te 3 tygodnie byłam Melanią. I musiałam podjąć decyzję: mąż czy inny mężczyzna? Pamiętam, jak przeżywałam rozedrganie bohaterki, jak żyłam jej emocjami. Mój mąż miał wtedy ze mną siedem światów!

Sama zajmujesz się tworzeniem muzyki i masz za sobą studia filozoficzne, jak Melania. Czy mocno inspirowałaś się swoim życiem i życiem znajomych przy tworzeniu bohaterów?

Myślę, że od takiej inspiracji nie sposób uciec. U mnie faktycznie jest jej sporo! Mam poczucie, że aby stworzyć wiarygodnego bohatera, trzeba oprzeć się chociaż w jakimś stopniu na własnym doświadczeniu. Dlatego Melania jest po studiach filozoficznych i zajmuje się muzyką – to jest część prawdy o mnie samej. Ale tylko część, jak w przypadku każdego z bohaterów! Mąż Melanii, tak jak mój, jest naukowcem. Ale już charakterem różnią się od siebie znacznie. Janek prowadzi własną firmę, bo sama prowadzę firmę już 2,5 roku – z tym, że ja szyciową, a on budowlaną. Kiedy tworzyłam postaci Janka i Marcina, bezczelnie skorzystałam z cech charakteru moich przyjaciół. Posłużyły mi jako baza do zbudowania historii ich życia i charakteru. Ale na przykład Maria ma zupełnie inną osobowość niż moja przyjaciółka i jej postać przyszła do mnie faktycznie trochę „znikąd”.

Posłuchaj piosenki promującej książkę

 

Jak to jest być autorką romansu opartego na wartościach chrześcijańskich w czasach, gdy niemalże pornograficzne sceny w literaturze popularnej są na porządku dziennym?

Zdaję sobie sprawę, że tutaj idę pod prąd… chociaż z drugiej strony mam wokół siebie sporo osób, które żyją w taki sposób, jak Melania. Pamiętam, jak rozmawiałam o tym z moją redaktorką i odniosłam wrażenie, że jednak życie w dużym mieście różni się bardzo od tego, które znam z dzieciństwa, czy z bycia nastolatką. Wychowywałam się w Sanoku i tam takie podejście do rzeczywistości było czymś normalnym. I o tym właśnie piszę – że taki sposób życia w dzisiejszym świecie nadal jest możliwy, że jest wartościowy. Chcę pokazać, że budowanie relacji między ludźmi nie kończy się na seksie, że można inaczej o tym myśleć, w inny sposób budować związek. Jasne, on jest istotnym elementem naszego życia, ale tylko elementem. Martwi mnie, kiedy słyszę o tym, że rozpadają się długotrwałe związki, bo jedna z osób zakochała się nagle w kimś innym. Brakuje nam często istotnego rozróżnienia między miłością a zakochaniem, świadomości, że miłość to nie jest coś chwilowego,  jest procesem. Należy ją budować, pracować nad nią. Melania próbuje właśnie sobie te dwie rzeczy poukładać, zrozumieć, że wielu mężczyzn pewnie jeszcze się jej będzie podobać, że będzie do nich czuć pociąg fizyczny, ale tylko od niej zależy, co z tym zrobi. Czy zniszczy to, co przez lata budowała z Michałem na rzecz fascynacji Jankiem?

Dlaczego zdecydowałaś się na self-publishing?

Od początku myślałam o self-publishingu z tego względu, że lubię uczyć się nowych rzeczy i kiedy myślałam o tym, że poznam proces wydawania książki od początku do końca, od razu miałam uśmiech na twarzy. Później doszedł do tego argument „kontroli” (będąc self-publisherem mam wpływ na to, jak książka wygląda, w jakiej cenie jest sprzedawana oraz jakie treści prezentuje) oraz „pieniędzy” (mam szansę zarobić na książce więcej niż te 8-12% ceny okładkowej, które zazwyczaj dostaje autor publikujący w tradycyjnym wydawnictwie). Biorąc pod uwagę wszystkie argumenty, uznałam, że self-publishing to coś dla mnie.

Oczywiście okazało się, że za tę wolność płaci się wysoką cenę… Polegającą na ogromnym wysiłku emocjonalnym i czasowym. Oprócz tego, że muszę dbać o proces wydawniczy i wykonanie wszystkiego na czas (w moim przypadku jest to współpraca z Lidką – graficzką – i akceptacja projektu okładki oraz ilustracji wewnątrz powieści; współpraca z fotografką Kasią, która przygotowuje zdjęcia do książki; z korektorką Anką, bo książka jest na etapie końcowej korekty; z Anią, która zajmuje się składem książki; z Karoliną, która rysuje mapę Bieszczad dołączaną do powieści), to jeszcze dochodzi promocja i marketing  (książki i akcji crowdfundingowej, w której zbieram pieniądze na wydanie powieści). Tak, jest to naprawdę ciężka praca i pochłaniająca zdecydowanie więcej czasu niż przysłowiowy etat. Ja akurat mogę sobie w tym momencie pozwolić na to, że książka jest moim priorytetem i praktycznie nie zajmuje się niczym innym niż „Końcem świata”, a i tak jestem przemęczona i rozkłada mnie przeziębienie. Na zewnątrz widać tylko część efektów moich działań, a żeby one zaistniały, trzeba wykonać mnóstwo niewidzialnej pracy…

Monika Lis czyta pierwszy rozdział powieści

 

Co jest dla Ciebie najważniejsze w kampanii promocyjnej?

Skupiam się na trzech kwestiach: Bieszczadach, mapie i interaktywnej książce, tradycyjnych wartościach. Atutem powieści jest mapa, która będzie dołączana do każdego egzemplarza. Prawdziwa mapa od Karoliny, kartografki. Z mapą będzie można iść na szlak śladami bohaterów powieści, bo ich letnia wycieczka będzie na niej zaznaczona. Tego jeszcze nie było! Kolejna rzecz to QR kody w książce – będą kierować do piosenek, które Melania nuci sobie na szlaku oraz do pięknych fotografii autorstwa Kasi Warańskiej. Nie stać mnie na wydruk zdjęć w książce czy na dołączenie płyty z piosenkami, więc postanowiłam poradzić sobie w ten sposób i wykorzystać nowe technologie. Mam nadzieję, że to przyciągnie do powieści młodych ludzi!

Ostatni punkt promocji to tradycyjne wartości – myślę, że niektórzy są już znudzeni nieustanną gonitwą za nowoczesnością i chcą trochę odetchnąć, wrócić do tego, co przez tyle czasu funkcjonowało w naszej kulturze jako istotne. Sama mocno wierzę w tradycyjne wartości takie jak: przyjaźń, miłość, wierność, małżeństwo, więc o nich piszę, pokazując, że jest dla nich miejsce we współczesnym świecie. Pokazuję też świat widziany oczami katoliczki. Powieść nie jest ideologizująca, bo Melania ma przyjaciół, którzy nie chodzą do Kościoła i nie ma z tym problemu, ale pokazuje chrześcijaństwo jako jeden z możliwych sposobów życia. Często spotykam się z wieloma stereotypami na temat ludzi wierzących – mam nadzieję, że moja powieść pozwoli spojrzeć na nich z innej strony.

Czy wiedząc jak wygląda praca autora-wydawcy, jeszcze raz zdecydowałabyś się na takie wydanie swojej powieści?

Tak! Z drugą powieścią planuję tę samą drogę, a za drugim razem będzie łatwiej, bo nie będę musiała wszystkiego uczyć się na bieżąco.

Zapisz się na kurs self-publishingowy dla powieściopisarek

Wyobraź się, że będziesz miała pewność, że samodzielne wydanie książki jest po prostu serią kroków do wykonania. Zrealizujesz je lekko i z pewnością. Wydaj książkę w zgodzie ze swoją wizją, bo czujesz, że masz kontrolę na wszystkimi etapami wydania książki: od redakcji po działania promocyjne. Nikt nie mówi Ci, że Twoja książka ma mieć taką okładkę, a bohater jest do usunięcia. Masz okazję zarobić więcej na wydaniu książki więcej niż w wydawnictwie. Wyobraź sobie, że jesteś dumna z siebie, że zrealizowałaś swoje marzenia!
Sukces jest po Twojej stronie.

Zobacz kurs!