Fantastyka w końcu wyszła z getta. Już nie jest konwencją, po którą sięga grono nielicznych, lecz jej popularność wzrasta. Takimi książkami zaczytują się młodsze i starsze pokolenia, fanki romansów, klasycznego s.f. i lekkich opowieści z odrobiną magii. Nic dziwnego, że coraz więcej twórczyń chce tworzyć książki w tej konwencji. I bardzo nas to cieszy, bo w Twardej Oprawie kochamy fantastykę. Dzielnie recenzujemy i redagujemy takie powieści, najczęściej debiutantek i debiutantów.

Bazując na naszym doświadczeniu, chcę podzielić się z Tobą najczęstszymi błędami, które pojawiają się w książkach fantastycznych tak, abyś mogła ich uniknąć w Twoim pisarskim projekcie.

 

W fantastyce też panują zasady

Zaskakujące? W końcu ten gatunek może kojarzyć się z nieograniczoną swobodą twórczą. Kreujemy światy, rasy, wymyślamy technologię, bogów i magię. Ale paradoksalnie brak pewnych reguł może doprowadzić do ogromnego chaosu, a sztywne podążanie za schematami konwencji do czytelniczej nudy. Więc jak z tego wyjść?

Na początek warto sobie uświadomić, skąd fantastyka się wzięła. Tak, z bajek, mitów, legend, romansu rycerskiego, ale i powieści brukowej. To pomieszanie różnych rejestrów oraz celów, które realizował każdy gatunek, sprawia, że fantastyka jest wyjątkowo złożona. Może być epicka, ale i satyryczna. Może realizować ten sam schemat (bohater odkrywa moc i musi uratować świat), ale i korzystać ze swoich korzeni (twórczo przerabiać mity, mieszać rejestry wypowiedzi, cechy poszczególnych gatunków).

Fantastyka może funkcjonować jako typowa, przyjemna literatura popularna – napisana prostym językiem, z narracją, którą już dobrze znamy i która pomaga nam się zresetować po długim dniu. Ale i jako literatura piękna, w której nawet należy bawić się językiem, odkrywać nowe zagrania literackie, diagnozować współczesność w niesamowitej scenerii i poruszać metaforyczne problemy.

Moim zdaniem to jedna z trudniejszych konwencji literackich, w której trzeba w takim samym stopniu zapanować zarówno nad bohaterami, światem, historią, jak i wielką metaforą, o której pisałam w poprzednim akapicie. Nie twierdzę, że przed pisaniem należy przeprowadzić pełne badania naukowe, jednak warto zgłębić zasady rządzące fantastyką, zanim zacznie się je łamać.

Poniżej znajdziesz cztery najczęstsze błędy, które popełniają debiutantki, piszące w tym gatunku. Jak zawsze wytypowaliśmy te potknięcia, bazując na doświadczeniu redaktorskim, recenzenckim i naukowym naszego zespołu.

 

Wtórność świata

Czasem wystarczy przeczytać opis na czwartej stronie okładki, aby dojść do wniosku, że w powieści nie czekają na nas dzikie, nieodkryte światy (które często są najbardziej atrakcyjnym elementem fantastyki). Elfy, smoki, krasnoludy. Statek kosmiczny, który napotyka inteligentną planetę. Egzotyczny wschód, spalone słońcem południe. Magiczna szkoła, gdzie uczniowie poznają sztukę posługiwania się żywiołami. Chyba już wiesz, o czym piszę.

Z jednej strony trudno wymyślić kompletnie oryginalny świat fantastyczny (myśląc za postmodernistami, że wszystko już było, a poza tym, jeśli traktujemy fantastykę jako metaforę rzeczywistości, to ten świat przedstawiony musi nam coś przypominać). Z drugiej, w trakcie warsztatów z Anną Brzezińską usłyszałam sprytną podpowiedź – jeśli fantastyczna rzeczywistość ma być spójna, dobrze, żeby była na czymś wzorowana: średniowiecznym Rzymie, współczesnej Japonii czy czymkolwiek innym. Czyli bez pewnej wtórności się nie uda.

Chodzi jednak o to, że w fantastyce możesz stworzyć świat tak, jak Ci się podoba. Powymyślać niesamowite układy planetarne (a może coś innego niż planety?), magię, bogów, rasy, technologię, społeczności, kulturę, wszystko. Oczywiście w granicach rozsądku, bo mało co tak irytuje jak niespójność i brak logiki, chociaż to temat na inny tekst. Ale wracając do błędów – wszystko zależy od Ciebie, więc nie idź drogą na skróty i nie twórz powieściowej rzeczywistości na wzór takiej, którą znasz z innych książek, filmów, komiksów lub gier. Czasem można się, świadomie bądź nie, zainspirować pracą swojej mistrzyni lub mistrza, ale jeśli potrzebujesz punktu oparcia – spokojnie możesz poszukać go w historii, mitach, legendach i na tej podstawie tworzyć krainy. A jeśli już chcesz wykorzystać popularny motyw (elfy, smoki, zimna Północ, inteligentne statki), zastanów się, jak wprowadzić do niego autorską zmianę.

I w tym szale twórczym nie zapominaj o spójności. Tylko ona nas uratuje.

 

Bohaterowie na drugim planie

Cóż, o świecie w fantastyce będzie wiele w tym tekście. Bo jest ważny, bo dodaje uroku historii. Brandon Sanderson w jednym z wywiadów mówił, że najpierw wymyśla świat, zasady rządzące społeczeństwem i magię, a potem dopiero myśli o bohaterach. To wyznanie mnie zszokowało, bo autor jest znany z tego, że jego postaci są celnie psychologicznie skonstruowane.

Zdaje się, że wiele debiutantek wychodzi z podobnego założenia (najpierw rzeczywistość, potem bohaterowie), jednak skutek jest inny niż w powieści, która znajduje się na czele list fantastycznych bestsellerów. Mam świadomość, że stworzenie wiarygodnej rzeczywistości w fantastyce jest trudne (poprzedni punkt) i bez przemyślenia tego, jak działa magia lub technologia, można się epicko wyłożyć . Czasem jednak mam poczucie, że młodzi twórcy i twórczynie bardziej koncentrują się na kreacji światów niż na samej historii. A bohaterowie schodzą na drugi plan. Po prostu zamieszkują krainy i mają pociągnąć akcję do przodu, jednak często z miernym skutkiem. Psychologicznie płascy, często ckliwi albo po prostu papierowi.

Przyjdą, wygłoszą kwestię, pomachają mieczem lub wystrzelą z lasera. I tak plączą się od sceny do sceny. Co z tego, że aranżacja zapiera dech w piersiach, a czytelniczka jest pod wrażeniem oryginalnej kosmogonii. Jeśli bohaterowie nie będą dopracowani tak dobrze, jak w powieściach bez efektów specjalnych (np. w typowej obyczajówce), nawet najciekawsze potwory i planety nie uratują czytelnika przed nudą.

 

Wszystkie tajemnice kawa na ławę

Próba zrozumienia jak działa świat, co stoi za tajemniczą technologią, jaki cel ma konkretna rasa i co do tego mają bóstwa, jest równie ciekawa, jak podążanie za śledztwem w kryminale i zastanawianie się, kto zabił. Myślę, że wielu czytelników „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” Wegnera wie, o czym piszę. W trakcie lektury zbieramy te wszystkie półsłówka, plotki i niezrozumiałe dialogi, aby ułożyć sobie tę boską intrygę w całość.

Zostając przy „Opowieściach…” jako dobrym przykładzie – krytycy i czytelnicy często zarzucają Wegnerowi niespójność i chaotyczne podawanie informacji. W tym wielkim planie łatwo się zgubić, chociaż ostatecznie wszystko ma sens. A jednak Wegner to autor bestsellerowy, wielokrotnie nagradzany. Jak ma sobie poradzić debiutant z problemem pt.: Czy zdradzać wszystkie założenia rzeczywistości na raz, czy rzucać swobodne tropy?

Naszym zdaniem nie ma nic gorszego w fantastyce niż wielkie opisy (lub monologi), w których wszystkie smaczki (bogowie, krainy, rasy, technologie, intrygi) podawane są kawa na ławę. A najgorzej, gdy takie fragmenty są umiejscowione na początku powieści. Jako czytelniczki chcemy tajemnicy, magii, niesamowitości! A nie wykładu o tym, jak działa konkretna rzeczywistość.

Szanuj inteligencję odbiorcy – jest duża szansa, że sam się domyśli zasad, na podstawie których wykreowałaś świat. Daj mu tę przyjemność domyślenia się kilku spraw. Jeśli czujesz, że pewne koncepcje są ważne, ale trudne do wykoncypowania (jak szalona technologia, którą stworzyłaś) –jasne, małe podsumowanie może się przydać. Ale bez ogromnych bloków tekstu, które mogłyby spokojnie służyć jako dodatek o Twojej rzeczywistości, w którym wyjaśniasz wszystkie smaczki.

Gdy wybierzesz ścieżkę rzucania tropów i swobodnego informowania co i jak, ale boisz się, że czytelniczka się nie zorientuje – pamiętaj, że możesz dać powieść do zrecenzowania przed wydaniem, aby upewnić się, że wszystko jest jasne.

 

Niespójne nazewnictwo

Trochę słówek z łaciny, trochę francuskich, garść nordyckich i kilka totalnie wymyślonych wyrazów. Tak brzmi przepis na stworzenie całkowicie niespójnego nazewnictwa w powieściach fantastycznych. A brak spójności zawsze wybija z rytmu i sprawia, że ciągle nam coś zgrzyta w trakcie czytania. Jasne, nie musisz wymyślać języka od podstaw (jednak nie każdy ma lingwistyczne kompetencje Tolkiena), ale gdy już kombinujesz, jak uwiarygodnić magię lub gadający ekspres do kawy, to poświęć trochę czasu na wymyślenie spójnego schematu nazewnictwa.

Czasem debiutanci nieświadomie używają słów, które znają z innych tekstów kultury. Takie zapożyczenia mogą wydawać się dość naturalne, jednak po napisaniu książki zweryfikuj ich sens.

 

Potrzebujesz wsparcia w ocenie Twojej powieści?

Twoja książka zostanie sprawdzona pod kątem mocnych i słabych stron. Pokażemy, co poszło świetnie, wskażemy miejsca do poprawy i zasugerujemy, jak możesz to zrobić. Ocenimy styl i zasugerujemy, jak można go poprawić.

Koniec z błędami. Wznieś się na literackie wyżyny.

Kliknij tutaj i zobacz, jak możesz z nami współpracować

 

Za konsultację tekstu dziękuję naszym redaktorom: Maćkowi Pitali i Magdalenie Świerczek-Gryboś.